Szpital – motywacja – Part 4
Pobyt w szpitalu nie miał końca, chociaż trwał tylko tydzień. Tak bardzo chciałam już iść do domu. Swoje jednak trzeba było odczekać. Mogłam tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Często, ale w krótkim czasie, tak aby nie przeciążyć ręki. Muszę zrobić wszystko co możliwe żeby w jak najlepszym stanie być w domu. Rehabilitacja była dla mnie priorytetem i motywacją. To był mój cel.
Szpital – rehabilitacja – Part 3
Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak słaba jak po operacji. Nie zmienia to faktu, że moja „głowa” tego nie potrafiła przyswoić. Jak to możliwe, że inne dużooo starsze panie śmigają a ja co!! Nawet chemia mnie tak nie „zwaliła” z nóg. No tak, ale to cała ja.. kilka godzin po operacji i już chciałabym śmigać a czeka mnie jeszcze rehabilitacja.
Szpital – Operacja – Part 2
Pobudka. Jest po czwartej, a może już prawie piąta rano. Nie pamiętam. Czas przygotować się do operacji. Jakie to szczęście, że jestem pierwsza w kolejce. Chciałabym mieć już to za sobą. Pomyśleć, że niedawno byłam na początku tej trudnej drogi.Na salę wchodzą pielęgniarki. Jaki ten świat mały. Okazuje się, że moja sąsiadka pracuje właśnie na tym oddziale. Jak dobrze widzieć znajomą (chociaż tak naprawdę obcą) twarz w tych trudnych chwilach.
Szpital – Part I
Najgorsze jest oczekiwanie. W trakcie choroby i procesie leczenia czekania jest bardzo dużo. Czekasz na badanie, czekasz na diagnozę, czekasz na kolejne badania i kolejne diagnozy. Czekasz na konsylium, decyzję jakie będzie leczenie, czekasz na chemię i w końcu na operację…
Włosy a chemioterapia
Stajesz przed lustrem I ciągle się zastanawiasz czy to już… wypadną czy może będziesz wyjątkiem , który potwierdza regułę? Nie jest łatwo, szczególnie jeśli większość życia miało się długie włosy. Podczas pierwszej chemii lekarz wyraźnie powiedział “wypadną Pani włosy”. Ścięłam je więc do szyi. Co prawda włosy mi wtedy jeszcze nie wypadły, ale uważam że było to dobre rozwiązanie. Pomogło mi powoli przyzwyczajać się do tego co mnie czeka.
Druga chemia
Druga chemia. Znowu zdenerwowanie. Na pierwszej nie było łatwo. Na korytarzu nowe twarze, ale też te z pierwszej chemii. Czas na rejestrację i założenie wenflonu (tego nie lubię najbardziej). Uprzedzam pielęgniarkę, że ostatnim razem miałam omdlenie. Chwila rozmowy, kilka żartów i atmosfera przestała być taka „gęsta”. Jakoś poszło. Teraz czekam na wyniki badania krwi i wizytę lekarską.
Pierwsza chemia
Idąc na pierwszą chemię wiedziałam, że nie będzie łatwo. W człowieku kotłują się takie myśli i emocje o których czasami po prostu trudno jest mówić. Szczególnie jeśli nie należysz do osób wylewnych – takich ja ja. Moim szczęściem w nieszczęściu jest to, że dobrze zdaję sobie sprawę z tego jak ważne jest pozytywne myślenie i oddalanie wszelkich negatywnych myśli.
Decyzja
Choroba nauczyła mnie jednego – to JA podejmuję decyzję!! W moim najbliższym otoczeniu ścierają się dwa całkowicie od siebie różne poglądy: medycyna naturalna oraz klasyczna. Przeszłam szereg badań, testów, odbyłam rozmowy, pojawiłam się na konsylium, gdzie zaproponowano w oparciu o dane z badań leczenie. Z drugiej strony byłam na wizycie u naturoterapeutki.Usłyszałam różne słowa np. że aloes to dziadostwo lub to żebym chociaż nie wycinała węzłów chłonnych.
Zadaniowość czyli kaizen w chorobie.
„Muszę podejść do leczenia zadaniowo”. Te słowa padały wiele razy z ust lekarzy. Z perspektywy czasu i po pewnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że zadaniowość to nic innego jak pewna forma Kaizen (małe kroki). O Kaizen pisałam na blogu wcześniej, ale w innym kontekście.
Jak przekazać informację o chorobie?
Jechałam na pierwsze badanie i gdzieś w głębi siebie wiedziałam, że muszę się przygotować na złe wieści… Sama bym sobie powiedziała, że głupio myślę i powinnam przestać, ale…