JA VS GIEŁDA
Od początku roku chodziło mi po głowie, aby założyć rachunek maklerski i zacząć przygodę z giełdą. Jednak nie mogłam się przemóc w sobie. Kiedy akcje pewnej spółki, którą obserwowałam poszybowały w górę postanowiłam nie czekać dłużej. Giełda nie jest łatwym kawałkiem chleba. Szczególnie kiedy widzisz jakie są straty w twoim portfelu. Ale czy to powinno mnie zniechęcać? Nie! Zacznijmy jednak od początku. Samo otwarcie rachunku nie jest wielką filozofią. Możemy to zrobić w domu maklersim lub domu maklersim danego banku (udać się osobiście lub przez internet). Na co się zdecydujemy zależy od nas. Oferty są dostępne w internecie i bez problemu każdy może je porównać. Musimy wiedzieć jednak czego oczekujemy. Jeśli chcesz kupić akcje zagranicznej firmy sprawdź czy taka usługa jest dostępna. Kiedy konto jest otwarte zostaje tylko przelać środki pieniężne i zaczynamy. Hola hola nie tak szybko!! Zastanów się w co chesz inwestować (akcje firm, surowce – wybór jest duży). Poczytaj trochę. Przyjrzyj się spółką. Czym się zajmują? Jak długo są na rynku? Kto nimi zarządza? Jaka jest historia na giełdzie? Na początek polecam lekturę „Na sposób Warrena Buffetta”. Dla mnie guru, geniusz giełdowy. Buffet nie inwestował w akcje. On inwestował w firmy. Ja też kupiłam akcje jednej firmy w której widzę ogromy potencjał. Czy mogę się mylić. Oczywiście. To moje własne ryzyko. Moja rada. Odłóż 500 lub 1000 zł (na początek proponuję niewielką kwotę) i zainwestuj. Niech to będą pieniądze, które mogą być stracone. Nawet jeśli nic nie zarobisz to na pewno wiele się nauczysz. I będzie to lepsza nauka niż jakaś sucha teoria z książki. A teraz UWAGA na „gorączkę”, która też mi się udzieliła. Czasami warto zaryzykować, ale kiedy brak nam doświadczenia zalecam spokój. Podam przykład z mojego życia. W dniu kiedy mogłam rozpocząć inwestowanie musiałam jeszcze poczekać na zasilenie mojego rachunku. Kiedy pieniądze już były dostępne musiałam złożyć zlecenie. Pięć razy próbowałam dopiero za szóstym (z pomocą pani na infolinii) się udało. W tym czasie cena za akcję zdążyła wzrosnąć prawie o 10 zł!! Myślałam, że dostanę gorączki!! Dlaczego nie mogło się to stać jutro!! Tylko dziś kiedy chcę kupić!! Zrobiłam pare wdechów i pomyślałam „Buffet mówi, że inwestor jest cierpliwy”, więc poczekałam i opłaciło się dać na wstrzymanie, bo kupiłam o 5 zł drożej niż cena z rozpoczęcia sesji. Gdybym poczekała tydzień w moim portfelu byłoby dwa razy więcej akcji. Nauka kosztuje. Jednak nie uznaję tego za stratę. Moje zyski pokażą się w długim okresie czasu.
Dlaczego zachęcam do samodzielnego inwestowania, a nie tylko „oddania” pieniędzy maklerowi, który będzie robić wszystko za nas? Bo to bardzo dobry sposób na naukę. Jeśli stracimy pieniądze to będziemy mieć pretensje tylko do siebie. Czy kiedyś będę korzystać z pomocy maklerów? Kto wie. Może tak. Teraz moim celem jest opanowanie terminologii i mechanizmów giełdowych. Ostatnio próbuję ogarnąć czym są wykresy świecowe. Nie jest to proste, ale z drugiej strony jestem pewna że uda się tego nauczyć. Trzeba tylko trochę czasu. Kiedy otwierałam rachunek zapytałam pani czy młodzi ludzie są zainteresowani giełdą? Powiedziała, że coraz częściej tak. Moje drugie pytanie brzmiało czy osoby w wieku 18 -20 były u niej? Odpowiedź brzmiała – nie. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Mi w wieku 18 lat giełda kojarzyła się ze starszymi panami i dużymi pieniędzmi. Jeśli miałam jakieś pieniądze wolałam je wydać na ubrania. Taka jest brutalna prawda. Ciężko oczekiwać od młodej osoby by myślała o interesach, inwestowaniu kiedy nawet się o tym nie rozmawia w domu. Dlaczego większość dzieci osób mających własne interesy idzie w ślady rodziców? Bo widzą ich na codzień. O interesach, prowadzeniu firmy rozmawia w domu. Czy jest za późno? Nie, nigdy nie jest za późno na nowe wyzwania. Może nie będę Buffetem w spódnicy, ale zdobędę nowe doświadczenie. Moja wiedza i pewność siebie na pewno będzie większa. Bo kto powiedział, że giełda nie jest dla mnie?!
Jestem posiadaczką 128 akcji i dobrze mi z tym 🙂