MÓJ NAJWIĘKSZY PRZECIWNIK…
Mój największy przeciwnik to ja! Tak, tak nikt inny tylko ja! Może to dziwne, ale bardzo prawdziwe. Jestem najlepsza w wyszukiwaniu powodów dlaczego mam czegoś nie zrobić. Z łatwością wynajduję dla siebie problemy, nawet tam gdzie ich nie ma. Nie inaczej jest z wyzwaniami, które stawiam przed sobą. Tak łatwo rezygnujemy z marzeń i celów. Dlaczego? Bo to wymaga od nas wysiłku. Czasami niewielkiego, ale jednak wysiłku. Łatwiej jest włączyć telewizor czy surfować w internecie. Nie musimy wtedy myśleć o tym, że robiąc coś innego moglibyśmy zmieniać swoje życie. Łatwiej jest marzyć niż spełniać marzenia! Podejmując działanie wystawiamy siebie na niewygody. To może powodować u nas skrajne uczucia. Czasem naprawdę nieprzyjemne.
Dziś na ringu zwyciężyłam ja! Pokonałam samą siebie! Mam pewne marzenie (mam nadzieję, że będę mogła kiedyś napisać o nim na blogu). Aby zbliżyć się do jego realizacji musiałam wykonać jeden telefon. Pół roku zajęło mi zebranie się na odwagę. Dałam sobie czas do czwartku. Czwartek minął i nic. Czułam się okropnie, że nie mogę sprostać wyzwaniom które stawiam przed sobą. Dziś sobota. Dziś jestem zwycięzcą. Telefon wykonany. I choć nie przybliżyło mnie to do realizacji założeno celu, wiem jakie kolejne kroki mam podjąć, aby go osiągnąć.
Kiedy paraliżuje Cię strach przed wyzwaniem, tak na prawdę nie zostaje Ci nic innego jak stawić mu czoła! Nie ma innej drogi! Jeśli Ci się uda pokonać własne lęki i słabości to Jesteś wygranym. Nawet jeśli są tak prozaiczne jak wykonanie telefonu.
„Różnica pomiędzy ludźmi sukcesu, a nieudacznikami polega na tym, że Ci pierwsi niemal nałogowo robią rzeczy, których Ci drudzy unikają jak diabeł święconej wody”.
Brian Tracy