Szpital – rehabilitacja – Part 3
Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak słaba jak po operacji. Nie zmienia to faktu, że moja „głowa” tego nie potrafiła przyswoić. Jak to możliwe, że inne dużooo starsze panie śmigają a ja co!! Nawet chemia mnie tak nie „zwaliła” z nóg. No tak, ale to cała ja.. kilka godzin po operacji i już chciałabym śmigać a czeka mnie jeszcze rehabilitacja.
Wizyty lekarzy, pielęgniarek – jak się czuję. Obiektywnie rzecz ujmując jest dobrze 🙂 poza zmęczeniem nic mi nie dolega. Nie wszyscy mają takie szczęście, że po narkozie nie mają żadnych skutków ubocznych.
W bielskim szpitalu od razu jest wdrożona rehabilitacja pacjentek po operacji piersi (słyszałam, że nie w każdym ta opcja jest dostępna).
Rehabilitacja? Tak, wycięcie węzłów chłonnych wiąże się z problemami z ruchomością ręki. Moja operacja miała miejsce w czwartek. Następnego dnia przyszła pani rehabilitantka żebym zobaczyła jak wyglądają ćwiczenia. Tak, rehabilitacja ręki to wyzwanie długoterminowe. Obecnie jestem pół roku po operacji i nadal jest nad czym pracować. To takie dziwne uczucie jakbyś miała wałek pod ręką, albo schodzące znieczulenie po wizycie u dentysty (przynajmniej w moim przypadku).
W weekend się nie odbywają zajęcia a szkoda żebym „straciła” ten czas. I znowu wewnętrznie się wkurzyłam. Nie jestem w stanie iść o własnych siłach bo kręci mi się w głowie. Jadę na wózku, a obok spokojnym krokiem idą panie które mogłyby być moją babcią, a przynajmniej sporo starszą ciocią!
Nie zgłębiałam w intrenecie jak wygląda operacja i co będzie się działo później. Tak czasami jest, że człowiek może więcej przybrać do głowy niż jest w rzeczywistości – a ja chciałam tego uniknąć. Stąd moje zaskoczenie w niektórych kwestiach.
Po zajęciach wiedziałam jedno – czy leżę czy stoję muszę ćwiczyć!!
Jak najwięcej, ale nic na siłę, tyle ile mi ciało pozwoli. Z dnia na dzień czułam się lepiej i rzeczywiście sporo czasu poświęciłam na „rozruch” – bo co innego robić w szpitalu? Nikt Cię nie odwiedzi, bo covid zablokował tę możliwość. Z drugiej strony cieszyłam się z takiego rozwiązania, bo jak leżysz po operacji to ostatnie na co masz ochotę to spojrzenia osób odwiedzających innych pacjentów. Jak to mówią „nie ma tego złego…”
Do końca życia muszę uważać. Nie mogę obciążać poważnie ręki czy jej przesilać, bo to może się skończyć obrzękiem limfatycznym. Tego najbardziej się boję i na ten moment mam „kuku” na tym punkcie. Ciągłe sprawdzanie ręki czy na pewno nie puchnie. Jak zaburzenia impulsywno-kompulsywne, jak sprawdzanie kilka razy czy na pewno wyłączyłam żelazko lub gaz. Mam tylko nadzieję, że z biegiem czasu powrócę do normalnego funkcjonowania. Wiem również, że nie zrobię już pewnych rzeczy w życiu np. nauka jazdy konno. Zbyt duże ryzyko upadku. W szpitalu słyszałam o pani która zgłosiła się po dwudziestu latach od operacji, bo postanowiła rąbać drewno. Kurtyna.
Wychodzę na korytarz i ćwiczę. Kilka, kilkanaście razy dziennie. Po trochu. Inne pacjentki również wychodzą i zaczynają ćwiczyć. Jest okazja do rozmów i przekazania małej dawki motywacji dla innych. Tak to działa, że kiedy Ty pomagasz innym, pomagasz również sobie. I nagle pobyt w szpitalu nie jest tylko miejscem gdzie ty otrzymujesz pomoc, tylko miejscem gdzie Ty możesz pomóc innym. A to dodaje sił.
Dawanie otwiera drogę do otrzymywania
Florence Scovel Shinn